wtorek, 13 maja 2014

Rozdział XXVI cz.3

Przepraszam...
Znowu zawiodłam.
Wiem...
Wiem jestem okropna i strasznie przepraszam, ale przez ostatni czas nie mam weny ani zdrowia do niczego 
;-;
Mam ospę -.-
Wiem  -  nic mnie nie tłumaczy...
Nie ważne...
:|
Nom...
Ale łapcie rozdział ;)

~*~*~

Na jego słowa moje serce zamarło a ja nie mogłam złapać oddechu...
Cały pokój zawirował a mi zrobiło się ciemno przed oczami...

 To ja próbowałem Cię zabić!!!
To ja próbowałem Cię zabić!!!
To ja próbowałem Cię zabić!!!
To ja próbowałem Cię zabić!!!
To ja próbowałem Cię zabić!!!
To ja próbowałem Cię zabić!!!

Te słowa jak echo błąkały się po zakamarkach mojego umysłu.
On chciał mnie zabić…

Zabić…
Zabić…
Zabić…
Zabić…
Zabić…
Zabić…

Dopiero kiedy poczułam bolesne pieczenie w płucach zrozumiałam, że wstrzymuje oddech.
Dopiero kiedy spojrzałam Liamowi w oczy zrozumiałam w pełni znaczenie tych słów.
Oboje staliśmy w milczeniu wpatrując się w swoje tęczówki
Oboje widzieliśmy coś w oczach drugiego.
Ból…
Złość na samego siebie…
Nienawiść do samego siebie…
I Nadzieję, że to iluzja…
Oboje czuliśmy to samo.
Oboje w tym samym momencie przymknęliśmy oczy.
I obojgu z nas w tym samym momencie po policzkach pociekły łzy.

Łzo…
Kochanko nadziei
Zdradziłaś ją
Z bólem
Wina moja
Wina Twoja
Oczy nasze
Serce gaśnie
W piersi mej…
Oczy
To
Zbawienie łez
Jak brama do nieba
Przepuszczają do światła
I pozwalają ujrzeć nadzieję..
Łzy
Łzy to Krew
Krew
Krew nadziei
Nadziei co w każdym oku się tli
Nadziejo co krwawisz
Sama
Niewidoczna
Czemu Twej krwi nie widzi nikt?
Dlaczego chcesz samotnie cierpieć
Dlaczego chowasz swą krew i swój ból
Dlaczego nie pozwolisz
Nie pozwolisz
Nie pozwolisz
Aby ten ból stał się  i mój?
Nie pozwolisz bym był Twój.
A ja chcę zniknąć w tej nadziei
Nadziei
Chcę utoną w niej
Bo nie wierzę
Bo nie wierzę
Bo nie wierzę
Żeby serca to z lodu kuło się…

Nagle poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej
Otworzyłam oczy
Ku mojemu zdziwieniu nie obudziłam się
Nie obudziłam się
Byłam na jawie
Byłam we śnie
Rozejrzałam się w poszukiwaniu Liama ale nigdzie go niebyło
Sala była pusta.
Jednak spostrzegłam pośród tej ciemności smugę światła wydobywającą się z drzwi naprzeciwko mnie.
Wstałam ostrożnie uważając aby nie stać się przyczyną żadnego dźwięku.
Uważając aby niczego nie zbudzić…
Zatrzymałam się nagle oszołomiona spoglądając na ręce…
Zachowuje się jak rozhisteryzowana – pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi już pewnym krokiem.
Jednak to co zobaczyłam sprawiło, że zatrzymałam się w półkroku.
-LIAM!!!- Z dzikim krzykiem na ustach ruszyłam w stronę bladego przyjaciela.
-Nie. Nie.Nie…- mruczałam pod nosem powstrzymując łzy – Ty nie możesz, Liam, nie… Coś ty do kurwy nędzy zrobił? – spojrzałam na pocięte nadgarstki nieprzytomnego przyjaciela i rozbite lustro roztrzaskane obok…
- Przepraszam- usłyszałam jego melodyjny głos i uniosłam głowę.
-Żyjesz – westchnęłam szczęśliwa lecz nagle zrozumiałam coś.
Zrozumiałam, że jeżeli niczego nie zrobię jego tęczówki, już teraz wyblakłe, zgasną na zawsze i krzyknęłam
– Nie!!! Liam! Nie zamykaj oczu! – ujęłam jego podbródek – Spójrz a mnie! Spójrz! – krzyczałam -Patrz! Nie takie trudne!-  zaśmiałam się histerycznie kiedy jego oczy spotkały się z moimi.
-Przepraszam – usłyszałam ponownie – chciałam mu przerwać ale uciszył mnie delikatnym gestem dłoni – przepraszam, że chciałem Cię skrzywdzić. Przepraszam, że kiedykolwiek nawet o tym pomyślałem. Ja naprawdę tego nie chciałem. Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie, ale bałem się. Po prostu się bałem. O siebie. O chłopaków. O Danielle i nasz związek. Po prostu się bałem, że przez Ciebie. Nie… Nie przez Ciebie, ale bałem się, że przez poczucie winy i te wszystkie sytuacje to wszystko pęknie jak bańka mydlana. I wtedy nie zostało by już nic. Same wspomnienia. Ja po prostu się bałem… Przepraszam, tak bardzo przepraszam. – załkał Liam w moją koszulę.
-Ciiii… Nie płacz… Proszę Cię nie płacz. – szeptałam mu do ucha tak jak robiła to moja mama kiedy jeszcze byłam dzieckiem. – Nie płacz. Ja nie jestem lepsza… Jestem okropna i tak naprawdę to się dziwię, że nie zrobiłeś mi nic… Bo tak naprawdę to mi nic nie zrobiłeś Liam! Rozumiesz?!
W tym momencie jego tęczówki znowu spotkały moje.
-Przecież nie zrobiłeś mi krzywdy… Może o tym myślałeś, ale jakbyś chciał to byś to zrobił. A ja wiem, że nie chciałeś.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-A więc zgoda – usłyszałam szept a sekundę później zobaczyłam jak Liam wyciąga do mnie swój mały palec prawej ręki. Zaśmiałam się dźwięcznie i złączyłam nasze małe palce razem i wyszeptałam
-Zgoda.
W tym momencie pokój zaczął wirować.
Nie wiedziałam co się dzieje, ale kiedy poczułam nieprzyjemne szarpnięcie w płucach zrozumiałam wszystko…

Budzę się.
Obudziłam się na podłodze. Nie zwlekając podeszłam do strony łóżka na którym leży Danielle, usiadłam na podłodze obok i zamknęłam oczy.
Zaczęłam wsłuchiwać się w bicie mojego serca aby się uspokoić, jednocześnie przywołując w myślach imię Danielle…
Nie musiałam długo czekać.
Po chwili otworzyłam moje oczy.
Co zobaczyłam?
Zobaczyłam siebie.
Moje tęczówki przeszywały mnie samą na wskroś…
Odskoczyłam gwałtownie na widok tego co zobaczyłam.
Kiedy już przyzwyczaiłam się do swojego widoku zaczęłam poznawać siebie samą…
Rękami badałam fakturę mojej twarzy.
Dotykałam szyi, policzków, czoła, włosów…
Ja…
To jestem ja.
Przechyliłam głowę aby lepiej się sobie przyjrzeć i zrozumiałam jak bardzo się zmieniłam.
Skóra która kiedyś była blada, ale w zdrowy sposób straciła kolor i teraz zdaje się być trupio-biała.
Oczy…
Jeszcze kiedyś duże i ciemnoczekoladowe oczy dziś są prawie czarne.
Włosy…
Jasne blond kosmyki zostały zastąpione przez kruczoczarne pasma.
Ciało…
Chude.
Kościste wręcz.
Ubrana w za duża koszulę szpitalną sięgającą połowy łydek wyglądam jak zjawa.
Spoglądając na siebie zrozumiałam jaka się stałam.
Zrozumiałam kim nie jestem.
Zrozumiałam, że nie jestem sobą i stałam się kimś.
Stałam się czyimś cieniem.
Stałam się wyimaginowaną postacią stworzoną bez jasnych przyczyn i powódek.
Po prostu się stałam.
A łzy płyną po bladej twarzy
I tworzą ścieżkę dla kolejnych łez.
Strach…
Czuję strach przed sobą.
Przed kimś kim się stałam.
Przed kimś kto mną jest.
Boje się siebie.
Boje się tego co mogę.
Tego co pragnę.
Tego co chcę.
Boje się własnego odbicia w lustrze,
Bo ono nie kłamie.
Ono widzi
Wie
Pokazuje kim jest
Kim jestem ja
Mara przed lustrem
Widzę
I czuję strach
Widzę mnie i chcę aby to była
Zwykła iluzja wywołana strachem...
Strachem, który też jest tylko iluzją...
Słyszę krzyk
Krzyk się nasila
To mój krzyk
To krzyk bólu, strachu i zawiści przed tym kim się stałam
Boje się…
Nie chcę widzieć tego kogoś kim się stałam.
Wyciągam rękę do odbicia.
Chce zakryć twarz, którą widzę…
Lecz nie mogę...
Wtedy słyszę słowa matki.
Słyszę jej głos.
Mówi
Ogień zwalczaj ogniem
Zło dobrem
A strach zwalczaj siłą
Siłą duszy…
Strach zwalczaj i nigdy więcej nie bój się.
Staw mu czoła…
Walcz!
Podniosłam moje oczy na osobą przed lustrem
Już nie ze strachem
Ze złością
-To nie jestem ja! – wysyczałam
Ty nie jesteś mną
Może byłaś
Ale już nigdy nie będziesz!-krzycząc to z całej siły uderzyłam w lustro.
Spodziewałam się bólu.
Nadszedł
Spodziewałam się tylko bólu.
Lecz został on odpłacony.
Lustro pękło w kawałki o wielkości ziarnka maku.
I wtedy zrozumiałam
To moja podświadomość…
To moja iluzja
I to ja tu jestem niezwyciężona
To gra na moim terenie
Z moimi zasadami
To moja gra
I to ja tu będę zwycięzcą…

~*~*~
Tak jak już pisałam...
Zawaliłam ;_;
Przepraszam.
W pełni rozumiem
Eh....
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Chyba idę na urlop :|
To zależy od was.
Zadecydujcie
:o
I przepraszam jeszcze raz...
A...
I zapraszam na aska ;)
http://ask.fm/MyImaginaryReality
Pytać...
Jak mnie pohejtujecie za to, że tak późno dodaje to też się nie obrażę:|
Należy mi się :(
No
Ale możecie mnie zawsze pośpieszać w razie czego ;)
PS. Nowa zakładka z kontaktami ze mną ;)