Zabiję bloggera!!!
>.<
JA DODAŁAM TEN ROZDZIAŁ WCZORAJ!!!
Przynajmniej tak mi się wydawało, a tu co?
A tu dupa -.-
Rozdziału nima ;-;
Wybaczcie i mnie i bloggerowi :o
A teraz zapraszam na rozdział ;)
Z dedykacją dla ann horan ;D
~*~*~
Dotknęłam opuszkami palców pięt u swoich stóp oczekując kolejnej dawki niezbędnego w każdym życiu bólu, dostając w zamian miłe rozczarowanie.
Starałam się podnieść po raz kolejny, po raz kolejny oczekując upadku i po raz kolejny doznając rozczarowania.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś wartościowego oprócz miłości tych dwojga, jednak nie zauważając niczego innego wartego uwagi odwróciłam się i odeszłam, świadoma tego, że moja obecność, jak zazwyczaj, jest zbędna.
Pozostawiając za sobą drzwi do pokoju zakochanych ruszyłam do kolejnego.
Stojąc przed kolejnymi drzwiami zastanawiałam się czy ta osoba jest taka monotonna, nieciekawa, że nic jej nie charakteryzuje czy po prostu woli prostotę.
A może problem tkwi w tym, że nie potrafi zdecydować co go charakteryzuje?
Jeżeli tak to jest to smutne, że nie zna samego siebie.
Drzwi były puste i białe.
Takie czyste...
Z dziwnym uczuciem niepokoju ruszyłam do pokoju mojej kolejnej "ofiary"...
-Harry - usłyszałam wręcz dziecięcy szept w mojej głowie.
Spojrzałam na jego twarz utrwaloną w barwach spokoju i wytchnienia.
-Harry... - kolejne westchnienie mimowolnie wydostało się spod moich zaciśniętych warg.
Twarz.
Ta twarz.
Taka niewinna.
Twarz d-z-i-e-c-k-a.
Twarz Harrego.
Oczy skryte pod powiekami widzące świat tak niewinnie.
Widzące świat z prostotą dziecka.
Oczy, które chcą widzieć świat we właśnie taki sposób.
NIEWINNY
Pojedynczy, urywany śmiech.
Śmiech skrzywdzonego dziecka.
Śmiech bez r-a-d-o-ś-c-i.
Jak płacz bez ł-e-z.
Jak rodzina bez światła...
Bez d-z-i-e-c-k-a...
Oczy...
Otworzyłam oczy w nowej rzeczywistości.
Widzieć świat oczami kogoś innego.
Stałam w parku.
Rozejrzałam się.
Nie zobaczyłam żadnej żywej duszy prawie w całym parku.
Tak zimno...
Żadna ludzka duszyczka nie ogrzewała swą radością i miłością miejsca w którym byłam.
Nigdzie, tylko tam...
Kilkanaście metrów za mną widać było skupisko ludzi.
A właściwie to dzieci.
Plac zabaw?
Podeszłam wolnym krokiem chcąc poczuć radość i zachwyt płynący z serc dzieci.
Oczekiwałam nowej nadziei...
Chciałam ją znaleźć w oczach nowego pokolenia.
Chciałam zatonąć w dźwięku radości; śmiechu dzieci dźwięcznym jak dzwoneczki drgające na wietrze.
Podeszłam i zatopiłam się w śmiechu szydzenia, raniącym jak dźwięk obijających się o siebie noży.
W ich oczach znalazłam wrogość i nieustępliwość.
Znalazłam wielki upór.
Cofnęłam się chwiejnym krokiem czując nienawiść i zepsucie bijące z serc stojących przede mną dzieci.
Dzieci w których nie zakiełkowała nadzieja.
Tik... Tak...
Tik... Tak...
Tik... Tak...
Czas płynie.
Dzieci rosną.
Ciało dojrzewa.
Rysy stają się wyraziste.
Ostre...
Dusza staje się wyrazista.
Ostra.
A to co ostre zazwyczaj k-a-l-e-c-z-y...
N-i-s-z-c-z-y...
I Zabija...
Sprawia ból...
Te dziecięce oczy.
Te oczy które powinny być przepełnione zachwytem dla świata są wypełnione zwróconą ku niemu pogardą.
Śmiech przepełniony winien być radością, czystą radością i szczęściem.
Tymczasem przepełniony jest triumfem, szczęściem i radością z czyjegoś bólu, nieszczęścia niepowodzenia.
Gorycz.
Gorzka żółć to to co poczułam.
Zawód?
Może trochę, lecz najbardziej pamiętam smutek i żal oraz to, że nie wiedziałam jak im zaradzić.
Moje oczy wędrowały z dziecka na dziecko.
Z ciała na ciało.
Z pustej duszy na kolejną pustą duszyczkę.
Z braku nadziei na...
Na nadzieję.
Pośród tego wszystkiego zobaczyłam chłopca.
Może dwunastoletniego?
Chłopca w którym zobaczyłam szczęście.
Siedział on pod bardzo wysokim i zapewne wiekowym już drzewem.
W rękach trzymał sfatygowany już zeszyt i pisał coś w nim co chwilę skreślając i zamazując.
W pewnym momencie zaśmiał się radośnie.
Nie gorzko.
Nie fałszywie.
Śmiał się szczęśliwie.
Chyba nie tylko ja to zauważyłam bo gdy tylko to zrobił podszedł do niego chłopak może o dwa,trzy lata starszy?
Obserwowałam z niepokojem jak starszy wyrwał młodszemu zeszyt i zaśmiał się szyderczo:
-Co Styles? Znowu piszesz jakieś gejowskie piosenki?
Na jego słowa moje serce zamarło.
-Harry- z jego imieniem w ustach podbiegłam do starszego i wyciągnęłam rękę chcąc wyrwać mu zeszyt małego Hazzy.
Wyobraźcie sobie jak wielkie był mój zawód kiedy moja ręka przeszła przez papier jak powietrze.
Spojrzałam na swoje buty zawiedziona, że nie mogę mu pomóc.
W tym momencie odezwał się Harry:
-Tom... Oddaj mi ten zeszyt - odezwał się spokojnym głosem na co starszy chyba się zdenerwował bo zaczął czytać:
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let’s pretend it’s love
And never never never stop for anyone
Tonight let’s get some
And live while we’re young
Whoohoo, Whooho
And live while we’re young
Whoohoo, Whooho
Tonight let’s get some
And live while we’re young*
-Hahahah - zewsząd rozchodziły się śmiechy dzieci czy to mniejszych czy większych a chłopiec?
Wyrwał Tomowi zeszyt z ręki i odbiegł.
Wtedy zapadła cisza.
Nie rozumiałam co się dzieje...
Dzieci rozmawiały, krzyczały, ale ja ich nie słyszałam.
Jakbym była w innym pomieszczeniu.
Za szybą...
Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie, lecz po niespełna dwóch krokach odbiłam się od niewidzialnej szyby, bariery, która oddzielała mnie od reszty świata.
-Bella? - usłyszałam tę charakterystyczną chrypkę i zanim dobrze pomyślałam z moich ust wydobył się dźwięk:
-Harry!-po chwili już trwałam w jego ramionach -Harry...
Kiedy poczułam jego dłonie na moich plecach zrozumiałam co zrobiłam...
Przecież my się praktycznie nie znamy.
Wiedziałam to, ale gdy zobaczyłam to jak był traktowany coś drgnęło w moim sercu i...
Stało się...
Odsunełiśmy się od siebie.
Spojrzałam w jego oczy, były przepełnione smutkiem i już wiedziałam i czułam, że on też to wiedział.
Byliśmy tacy sami.
Tak samo zostaliśmy zranieni.
Tak samo nie mieliśmy przyjaciela, kogoś na kim mogliśmy się oprzeć w złych chwilach.
Nasze twarze zaczęły się zbliżać do siebie, aż dzieliło nas już tylko kilka centymetrów...
~*~*~
*Tak...xD To było zmyślone do potrzeb opowiadania ;)
HEJ HEJ HEJ HEJ :)
Przepraszam, że tyle trzeba było czekać ale nie miałam pomysłu dopiero wczoraj na niego wpadłam i zaczęłam go realizować ;)
Soł...
Mam nadzieję, że się podobało ;)