Hej...
Na samym początku chciałabym was bardzo ale to bardzo przeprosić...
26 DNI...
Tak długo nie dodałam rozdziału ;_;
Tak bardzo przepraszam.
W końcu zrozumiałam o co wam chodzi z ta "blokadą Twórczą"
-.-
Nie umiałam...
Po prostu nie umiałam napisać tego rozdziału.
A pewnego dnia siedze, siedze...
I nagle!
Bum!
Nowy pomysł i nowa wena!
:)
Pomysł na rozdział miałam już napisany jakieś 4 dni temu...
Chciałam to napisać ale przez 2 dni nie było prądu
A jak napisałam już cały rozdział, którego nie zapisałam bo dokonywałam ostatnich poprawek to wyłączyli mi prąd!
Ogarniacie?!
Napisany rozdział...
Zostały same poprawki a tu wyłącza się komputer...
i wszystko na nic!
=.=
I miałam go w piątek napisać ale byłam nie do życia i meega chora
A wczoraj nie dodałam bo szłam na urodziny = nocowanie do koleżanki i jak wróciłam koło 16 tak przez 2 godziny pisałam rozdział...
Nom...
Musiałam się wytłumaczyć :)
A teraz pytanie...
Wybaczycie?
;_;
Rozdział dedykuję Larry4ever
:***
I PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ!
:x
PS. Tekst może zawierać treści o tematyce brutalnej bądź erotycznej. Zawarte są tu również wulgaryzmy...
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!
~*~*~
„Uśmiechnęłam się przez łzy, spojrzałam w niebo i szepnęłam ciche:
-Dziękuję…
Dziękuję za wszystko.”
- Gratuluję!
-Czego ? – zapytała nawet nie spoglądając na nauczyciela
-Nauczyłaś się troski o kogoś innego oprócz samej siebie… Nauczyłaś się żałować złych czynów, nauczyłaś się odpowiedzialności za inne istnienie…
-Ja?! – krzyknęłam zbulwersowana – odpowiedzialności?! Mało co nie uśmierciłam tego kwiatu! Mało co nie zniszczyłam istnienia w które sama tchnęłam życie! To jest odpowiedzialność?! –przerwałam na chwilę aby złapać oddech i po chwili kontynuowałam już spokojniej i ciszej – Ja wykazałam się nieodpowiedzialnością, głupotą i lekkomyślnością. Gdyby nie ty… Gdybyś mnie nie upomniał… Kwiat usechłby – ostatnie słowa wypowiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię… Jestem straszna. O mało co nie zabiłam… Nie ważne czy to człowiek czy roślina. Wszyscy żyjemy. Wszyscy mamy dusze i wszyscy mamy prawo by istnieć. Wszyscy mamy prawo do życia… Moje przemyślenia przerwał głos nauczyciela
-Właśnie wykazałaś to, że naprawdę się czegoś nauczyłaś. To przed chwilą było próbą… Jeżeli byś nie żałowała, jeżeli to by dla Ciebie nic nie znaczyło… Jeżeli niczego byś się nie nauczyła to nie powiedziałabyś tego i cieszyłabyś się myślą o tym, że Ci się udało… Ty jednak dumnie podniosłaś głowę, nadstawiłaś karku i przyznałaś się po błędu. Pokazałaś, że żałujesz. Pokazałaś, że jesteś tego wszystkiego warta. Pokazałaś, że nie żyjesz na marne…
Spojrzałam na nauczyciela zaszklonymi oczami
-Dziękuję – szepnęłam – dziękuję za te słowa, chodź wiem, że w pełni na nie zasługuję. Zasługuję na karę za to, że prawie się zatraciłam, za to, że prawie zakończyłam cudze życie, że prawie je odebrałam.
Po moich polikach lały się rzewne łzy ale nagle usłyszałam słowa które podniosły mnie na duchu:
-Pamiętaj… Może i pomiędzy prawie a do końca istnieje niewielka różnica to jednak istnieje.
Podniosłam głowę aby coś odpowiedzieć, ale zauważyłam, że jestem sama.
Tylko ja…
Ja z istnieniem, które muszę uratować…
~*~*~
~JAKIEŚ KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ~
*NARRACJA TRZECIOOSOBOWA*
Przez ostatnie dni Bella starała się aby kwiat miał jak najlepiej, opiekowała się nim i pielęgnowała jak najlepiej potrafiła. Dziewczyna przez ostatnie dni w ogóle nie widziała na oczy swojego mistrza. Pomimo jednak, że go nie widziała to czułą go…
Czuła, że jest gdzieś niedaleko, że ją widzi i, że nad nią czuwa, nie wiedziała jednak, że starzec ten stoi na szczycie wysokiej góry i obserwuje ją z tak daleka, że w normalnych okolicznościach ludzki wzrok nie mógłby dostrzec czegokolwiek. Dziewczyna nie wiedziała również, ze podczas gdy ona cieszy się piękną pogodą i tym, że jej kwiat rośnie w oczach, jej nauczyciel postanawia zesłać na nią próbę, która miała sprawdzić, jak to próba, czy dziewczyna jest gotowa, ale na co?
Tę tajemnice poznacie w przyszłości, a jeżeli jesteście niecierpliwi to zdradzę wam, że szepta ją wiat płynący prosto z tej krainy…
Uprzedzam jednak. Nie każdy potrafi usłyszeć a co dopiero zrozumieć przekaz czy nawet same jego słowa. W każdym razie dowiecie się, być może, niebawem…
*PERSPEKTYWA BELLI*
Ostatnie tygodnie minęły zaskakująco szybko i przyjemnie. Przez ten czas całą swoją uwagę poświęcałam przyrodzie, a tak właściwie to powierzonemu mi kwiatu a tylko czasami przyglądałam się reszcie tego świata. Pięknego świata. Jedyną rzeczą, która wzbudzała we mnie niepokój była i nadal jest tak długa nieobecność mojego nauczyciela. Z tego co wiem to nauczyciel powinien uczyć a nie wiem ja on tego dokonuje nawet mnie nie widząc i to z wzajemnością. A może to jakaś zagrywka? Podpucha?
A pal go licho!
I tak prędzej czy później dowiem się o co chodzi…
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę napawając się ciepłymi promieniami słonecznymi wsłuchując się w szum drzew, śpiew ptaków, dźwięk rzeki i ludzki śmiech, który… Zaraz! Śmiech?! Ludzki śmiech?!
To tu są jeszcze jacyś ludzie?
Skarciłam się w myślach.
Oczywiście, że są!
Przecież nie jestem Bóg wie kim, że mam stanowić wyjątek.
Niepewnie spojrzałam w stronę z której dobiegał do mnie śmiech ludzi.
Wyczekiwałam ich chwile, kiedy nagle zauważyłam, że przekraczają w ścianę lasu i wchodzą na polanę na której teraz się znajduje.
Na oko wyglądali jakby byli w moim wieku. Była to trzyosobowa grupka przyjaciół składająca się z dwóch chłopców i jednej dziewczyny. Owa miała śliczne do pasa blond loczki i oczy niebieskie jak niebo tego świata – nieskalane. Ubrana była w zwykłą białą bawełnianą płócienną sukienkę, która sięgała jej do kolan. Chłopcy byli do siebie bardzo podobni – mieli włosy koloru mlecznej czekolady i takiejż oczy tylko, że trochę ciemniejsze. Ubrani oni byli w spodenki do kolan i białe koszule z podobnego materiału co sukienka ich towarzyszki. Co dziwnego, uśmiechali się do mnie pogodnie. Po chwili namysłu odwzajemniłam uśmiech i spokojnie patrzyłam jak zmierzają w moją stronę.
Po chwili już stali koło mnie.
-Hej – odezwała się blondynka – nazywam się Katherine, a to moi bracia – Jacob i Paul – na słowa dziewczyny chłopcy kiwnęli do mnie głowami z uśmiechem
-Hej – odpowiedziałam – nazywam się Isabella, ale mówcie mi Bella. Co tutaj robicie?
-Ym... Mama wysłała nas w wysokie góry po zioła
-Aha –pokiwałam głową ze zrozumieniem
- Właśnie mieliśmy wracać do domu ale uznaliśmy, że trochę tu jeszcze zostaniemy i szliśmy kiedy trafiliśmy na tę polanę i na Ciebie...– powiedział Jacob
-I pomyśleliśmy, że może chciałabyś nam potowarzyszyć – dokończył do niego Paul
Ucieszyłam się w duchu. Od jakiegoś czasu jedyną osobą jaką widziałam był Mistrz, a nawet jego ostatnio nie widuje. Zanim zdążyłam porządnie pomyśleć zaczęłam:
-Jas… - ucięłam w ostatniej chwili… Przecież nie mogę tego zrobić. Nie mogę opuścić kwiatu… Na moich barkach spoczywa odpowiedzialność za to istnienie… NIE… Nie wolno mi zawieść istnienia. Nie wolno mi zawieść mamy. Nie wolno mi zawieść nauczyciela. Nie wolno mi zawieść siebie. – Ja niestety nie mogę. Muszę pilnować kwiatu.
-Ale przecież to jest strasznie nudne – marudził Jacob
-Właśnie- krzykną Paul – z nami będziesz bawiła się lepiej.
Ich uwagi trochę mnie zdenerwowały.
Co ja mówię?
Trochę? Trochę bardzo!
Miałam ochotę rzucić się na nich z pięściami i kiedy mało do tego brakowało uświadomiłam coś sobie.
Ogień zwalcza ogień
Przemoc nie zwalczy przemocy…
Dobroć odpłacaj dobrocią
Złe słowa – pomocą.
Pokaż, że nie warto.
Pokaż, że to nic nie znaczy.
Słowa rzucone w pośpiechu.
Słowa pełne goryczy.
Odpłać się uśmiechem za złe uczynki
Pokaż, że jesteś silny.
Że bardziej silny niżeli sypki.
Ale nie obwieszczaj tego nikomu.
Nie pokazuj krzywdy zadanej
Bądź cichy…
Krwaw cicho tak aby nikt nie usłyszał
Za to pokaż światu uśmiech
Niech ludzie widzą Twoje cierpienie w oczach
Nie w uczynku.
Co mi da to, że ja go uderzę?!
Ani się przez to nie poczuje lepiej
Ani z tego żadnych korzyści.
Zamiast tego uśmiechnęłam się do nich pogodnie i odpowiedziałam:
-Czasami należy robić to co należy, a nie to co chcemy. W życiu są sprawy ważniejsze niż zabawa i słodka swawola.
Gdy wypowiedziałam te słowa zerwał się gwałtowny wiatr. Liście zaczęły spadać z drzew.
Spojrzałam na moich nowych znajomych i co zobaczyłam?
Zamiast nich na dywanie z polnych kwiatów stał mój nauczyciel.
Na jego twarzy widniał łagodny uśmiech.
Poderwałam się na równe nogi.
Chciałam zapytać go o tak wiele rzeczy.
Gdzie był przez tak długi czas?
Kim było rodzeństwo?
Czy inni mogą ot tak, bez większych problemów, znaleźć się w świecie dusz?
Dlaczego zjawia się właśnie teraz?
To tylko przykładowe pytania.
Już miałam zadać jedno z nich kiedy usłyszałam jego słowa.
-Gratulacje Bello. Podołałaś wyzwaniu. Podołałaś próbie jaką przed tobą postawiłem...
~*~*~
HEJ :D
Mam nadzieję, że się wam podoba :3
Num...
I takie tam...
przypominam o konkursie ;3
W zakładce konkursy :***
Ps. Dodaje obrazek, który zrobiłam dla siostry która musi o nich zrobić album na anglika ._.
A co tam...
Pochwale się bazgrołami xD
Ps. Dodaje obrazek, który zrobiłam dla siostry która musi o nich zrobić album na anglika ._.
A co tam...
Pochwale się bazgrołami xD