Hello :3
Przepraszam, że nie ma rozdziału.
Nie będę się tłumaczyć , że byłam zajęta etc.
Powiem Wam szczerze, że w tym tygodniu miałam takiego lenia i taki brak weny na rozdział, że po prostu nic się nie dało ze nie wypocić.
>.<
Zdenerwowałam się dzisiaj i powiedziałam sobie:
"Miałaś dodać rozdział. MUSISZ COŚ DODAĆ BO TRACISZ CZYTELNIKÓW! Jak nie to, to co innego!"
No i wyszło co innego...
Wyszedł imagin z Harrym.
Szczerze mówiąc zastanawiam się czy to nie będzie też prolog mojego opowiadania.
Powiedzcie jak ten pomysł się wam ogólnie podoba to może zacznę pisać nowe opowiadanie ;)
Oczywiście po skończeniu tego ;]
Soł...
Miłego czytania :3
Pierwsze
pociągnięcie - za każdą wylaną przez nich łzę.
Drugie - za
każde kłamstwo, któremu chciałabym nadać miano prawdy.
Trzecia
kreska - za to, że mimo tego, to tak cholernie boli. Oszukiwanie siebie…
Czwarta
kreska - za to, że ten ból jest tylko w mojej głowie.
Piąta
kreska – ONI na mnie patrzą.
Szósta
kreska - ich spojrzenia przeszywają mnie na wylot.
Siódma
kreska - mam wrażenie, że ich wzrok boli, że rani mnie jak tysiące malutkich
noży.
Ósma kreska
- potrafię odczytać z ich oczu co myślą.
Dziewiąta
kreska - obrzydzenie... odrazę… To widzę. Brzydzą się mnie Nie
rozumieją mnie bo nie jestem taka sama jak ONI.
Czują to do
mnie bo mam inny problem niż ONI…
NIE! –
krzyczy moja podświadomość i ma rację. Problem jest ten sam tylko JA rozwiązuję go inaczej…
Bo ja TO robię inaczej
I kolejne
kreski...
I kolejne
pociągnięcia...
I kolejne
rysy...
I w końcu TO ciało wygląda jak resztki mojej żałosnej
duszy.
I w końcu
czuję się jakbym była pełna, cała, bez ubytków...
Patrzę na
moje dzieło z uśmiechem, świadoma, że większość
żadne z ludzi w tym budynku nigdy mnie nie zrozumie, zawsze mając mnie za
dziwaka, odstępstwo od normy.
Jestem sama
ze swoim problemem... ze swoją chorobą?
Tak… Chyba
to mogę nazwać chorobą, a jeszcze lepiej- chorym
uzależnieniem.
Czasami się
zastanawiam jak ludzie mnie kwalifikują gdy ja sama nie wiem czy moja choroba mój problem leży na
podłożu psychicznym czy fizycznym.
Sama.
Jak zawsze
zresztą.
Jestem sama
w swoim odosobnieniu.
Jedynie
przeszłość czasami wpada do mnie i drwi z popełnionych błędów popijając ze mną
moją ukochaną karmelową herbatę zaprawioną odrobiną goryczy.
Zdarza mi
się też odbywać długie telefoniczne rozmowy z żalem, który, swoją drogą,
odwiedza mnie bardzo rzadko i ciągle narzeka na przeszłość więc, chcąc nie
chcąc, nigdy nie mogłam poszerzyć mojego grona odwiedzjących do trzech.
O!
Zapomniałabym
o sumieniu.
Ten
towarzysz nigdy nie pokazał mi się na oczy i nie wiem jak wygląda, ale mimo to,
albo właśnie dlatego, jest najgorszy.
Zawsze
przychodzi w nocy.
W dzień
mogłabym znaleźć sobie jakieś zajęcie aby zagłuszyć jego jęki, ale w nocy…
W nocy zamykają mnie w moim TYM pokoju,
chociaż nie wiem po co.
Wystarczy to, że mam w głowie taki wielki zamek z masa
zabezpieczeń i alarmów.
I tak nie udałoby mi się uciec.
Ale oni o tym zamku nie wiedzą i chyba się boją zostawiać mi
otwarte drzwi zapraszające do ucieczki.
I tak bym tego nie zrobiła.
Zresztą sumienie by mi nie pozwoliło.
A wracając do sumienia; jak mówiłam – w dzień mogłam
zagłuszyć jego jęki, ale nie wtedy gdy mnie zamykają w tym pokoju.
Nie ma tu nic aby zagłuszyć uciążliwe zrzędzenie sumienia
Nigdy go
nie wiedziałam ale słyszałam jego głos.
Też
wypomina mi błędy przeszłości, przez co zaczynam podejrzewać, że jest w jakiejś
zmowie z przeszłością.
Na tą myśl
pozwalam jednej łzie spłynąć po moim bladym i zimnym jak marmur policzku.
Szybko
potrząsam głową i kieruję swoje spojrzenie na okno przesłonione kratami.
Jest ono
przy samym suficie i zastanawiam się dlaczego je też zabezpieczyli.
Przecież
mam ledwo 160 cm wzrostu.
I wtedy do
głowy wpada mi pomysł, że jestem tak niebezpieczna, że muszą zastosować
wszelkie możliwe środki bezpieczeństwa.
I to
dziwne, bo przez chwilę czuję coś na rodzaj dumy.
Słońce
zachodzi a ja czekam aż ktoś przyjdzie zamknąć drzwi do mojego pokoju mojej celi.
Czekam.
Zaczynam
się niecierpliwić.
Zaczynam
się denerwować.
Czuję, że
trzęsą mi się ręce.
Mój oddech
staje się szybki… zbyt szybki.
Próbuję
wstać i podejść do TEGO ale już wiem, że tym razem
zrobiłam to zbyt późno i nie panuję już nad moimi kolanami, które są jak z
waty.
Upadam na
zimną podłogę i obijam sobie stawy.
Próbuję
jakoś podciągnąć się rękami i sięgnąć.
Już prawie
tego dotykam, ale staram się powstrzymać i uspokoić bez TEGO.
Przecież
nie mogę za każdym razem gdy dostanę ataku sięgać po TO.
A gdy już mnie wypuszczą jeżeli mnie wypuszczą i to zacznie się w
centrum handlowym?
Nie mogę za
każdym razem wyciągać mojej przyjaciółki i robić TEGO publicznie.
Bo w
toalecie czy jakimś schowku się nie schowam.
Zanim zdążę
tam dotrzeć moje kolana zyskają własną wolę i nic już nie zrobię.
Uda mi się.
Uda mi się, Uda mi się. – powtarzam w głowie jak mantrę i wydaje mi się, że
jest lepiej kiedy słyszę w swojej głowie TEN
głos i wiem, że dzieje się coś dziwnego. Nie słyszę go, jak zwykle, w swojej
głowie.
Odwracam
się gwałtownie i patrzę na solidne metalowe drzwi.
To zza nich
dobiega TEN głos.
Niepewnym
krokiem zmierzam ku nim i już sięgam do klamki i już jestem pewna, że będą
zablokowane, ale co mi szkodzi spróbować?
Naciskam na
nie delikatnie i, o dziwo, ustępują.
Chcę je
otworzyć kiedy ktoś otwiera je za mnie.
Cofam się
przerażona, lecz uspakajam się kiedy już rozumiem, że ktoś otworzył je z zewnątrz.
Mój spokój
jednak nie trwa długo gdy uświadamiam sobie, że oprócz dyrektora tej placówki tego więzienia w progu
stoi młody, bo na oko w moim wieku, chłopak.
Wtedy
odzywa się dyrektor swoim miłym dla ucha, aksamitnym barytonem, tak bardzo
kontrastującym z jego okrutną i sarkastyczną naturą:
- Witaj
Melody – wita się z wielką radością, jakby
miał dla mnie miłą wiadomość jakby zaraz miał obwieścić mi wyrok
śmierci – Ze względu na Twoje bardzo
dobre sprawowanie ostatnimi czasy i poprawiające się zdrowie psychiczne
Ze względu na to, że chyba wracasz do zdrowa psychicznego co nam nie na rękę
gdyż wolimy Cię dobić przydzieliliśmy Ci
współlokatora współwięźnia.
Wtedy zza
mroku korytarza wyłoniła się tajemnicza postać odsłaniając swoje odbicie.
-Oto Melody
Justice. Melody poznaj naszego nowego
podopiecznego nasze nowe zwierzątko ,które należy wytresować. Młody człowieku wraku człowieka może przedstawisz się
Melody.
Widziałam
wyraźnie jak chłopak nerwowo przełyka ślinę zanim się odzywa.
-Styles…
Nazywam się Harry Styles.
Po tych słowach usłyszeliśmy tylko zatrzaskiwanie się drzwi i przekręcanie zamka w drzwiach.
Zapanowała chwila ciszy którą przerwał mój głos, którego nie używałam już od bardzo dawna.
-Więc Harry... Witamy w piekle.
~*~*~
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i mam prośbę..
Każdy kto przeczyta to coś powyżej niech skomentuje...
Chce wiedzieć kto czyta a ilu ludzi wchodzi przypadkowo na mój blog ;]
Mi tam się podoba. Szkoda tylko, że to nie jest dalsza część tamtego, ale co z tego. Wstawiłaś coś co mi się bardzo ale to bardzo podoba. Musiałam zmienić nazwę bo tata na mnie nakrzyczał więc to Ja Narry (Pauka, Pikaczu lub jak tam wolisz :))
OdpowiedzUsuńNarry :*
PS. Muszę Ci coś powiedzieć....
Mam Cię.......gdzieś......i nawet powiem Ci gdzie..... głęboko...........głęboko.........w...........................SERDUSZKU!
Przepraszam za to, że nie jest to kontynuacją ale nie miałam do tamtego weny ;-;
UsuńMój tata nie wie o moim internetowym życiu bloggerki xD
Wiedziało z 3-4 osoby ale już w sumie nikt o tym nie pamięta >.<
I WEŹ MNIE NIE STRASZ XD
Mi mówił, że będzie afera o moją nazwę. Tylko nie rozumiem. Dlaczego??????
Usuńnie wiem xD
UsuńChyba nie wie co oznacza ten ship, nie? O.o
Strasznie spodobał mi się początek! *_* ja nie wiem jak Ty to robisz, ale potrafisz tak wszystko genialnie opisać, że wydaje mi się jakbym czytała książkę, wiersz czy coś w tym stylu, a nie imagin! To jest genialne :-*
OdpowiedzUsuń